Kiedy Harry poznał Sally
Zawsze miałem problem o czym jest ten film: kochają się, ale sobie tego nie mówią, wszystko na około, nic nie wprost, gadają jak u Woodego Allena.
Musiałem nieźle namęczyć, aby pojąć o co chodzi Sally, a o co Harremu. Spotykają się jako dwudziestolatkowie na wspólną podróż z Chicago do Nowego Jorku. Nie przypadli sobie do gustu. Po pięciu latach spotykają się znowu na moment, aby potwierdzić wcześniejsze rozpoznanie. No i na pięć lat spokój. I schodzą się jako trzydziestolatkowie, aby zostać, hm, przyjaciółmi, którzy będą koić nerwy po swoich byłych związkach. Kombinacja iście zakręcona, bo przecież wiadomo jak to ma się skończyć.
Ano właśnie, nie wiadomo. Przynajmniej ja się nie łapałem. Bo określenie komedia romantyczna, choć dialogi skrzą się dowcipem, mało pasuje do całości. Sporo tu gorzkiej prawdy o ludzkich wyborach i motywacjach. Partner Sally nie ożenił się z nią , “ bo wszystkie pary, które znali rozeszły się po ślubie“. Nie chciał mieć dzieci by” zawsze mogli podjąć decyzję o wyjeździe do Rzymu w jeden dzień“. Sęk w tym, że nigdy nie podjęli, a po rozejściu z Sally ożenił się z sekretarką. Więc kiedy Sally dowie się o jego decyzji, bynajmniej nie będzie nam do śmiechu, a raczej można pojąć, jak bardzo każdy chce być kochany i wybrany w całości, bez zastrzeżeń, czego wyrazem jest ślub właśnie.
I o tym właśnie jest ten film. O głębokim, niesamowitym przyciąganiu ku sobie kobiety i mężczyzny, które trwa i trwa, i wydaje się nie wygasać, pomimo tego, że przybywa lat i doświadczeń, raczej tych złych niż dobrych. Przyjaciółka Sally podchodzi do tego bardzo metodycznie: ma mini kartotekę złożoną z wizytówek samotnych, znajomych facetów, którą chętnie dzieli się z koleżankami. Co wynika z tego systemu kojarzenia można się domyśleć, ale wystarczy spojrzeć na liczbę portali randkowych ( są nawet katolickie), żeby traktować sprawę z należytą powagą. Jakby nie kombinować, tak już Pan Bóg nas stworzył, że jesteśmy do pary, a nie w pojedynkę i bohaterowie tego filmu dobrze to rozumieją.
Rob Reiner (reżyser) zdaje się mówić, że w tym wszystkim jest też jakaś niesamowita magia tych pierwszych spotkań, wejrzeń, wyborów. Bo czego by nie mówić, to Harry podrywa Sally – może mało wykwintnie- już po pierwszych godzinach znajomości, pomimo tego, że ma dziewczynę a Sally właśnie jest jej najlepszą przyjaciółką. Siła tych dziwnych okoliczności jest szczególna. Z historii o tym “jak się ludzie poznali”, można by ułożyć niezłą książkę. I coś w tym jest, co potwierdza Reiner. Przeplata fabułę opowieściami starszych par, które a to zeszły się po trzech ślubach, a to ona poznała się na nim jak na dojrzałym melonie lub on ją rozpoznał w obcym mieście pomimo tego, że żyli w tej samej dzielnicy przez lata… Jeszcze ważniejsze od okoliczności są motywacje dlaczego ten a nie inny mężczyzna, ta nie nie inna kobieta, spośród wielu została wybrana. Owiane jest to tajemnicą, którą jak pisze Augustus Napier w „Kruchej więzi” można odsłonić tylko przyglądając się swoim rodzicom i tego, jak bardzo chcemy znaleźć partnera podobnego do nich lub dokładnie innego. Ale tego już Reiner nie pokazuje i może dobrze, bo ciężki to temat na komedię.
Kiedy Harry poznał Sally (1989) reż. Rob Reiner
fot.: topsimages.com
Dodaj komentarz