Inwestycja w małżeństwo
Oryginalny tytuł filmu „L`oeconomie d`un couple” (Ekonomia związku) lepiej oddaje ironiczną intencję najnowszego filmu Joachima Lafosse`a. Słowo „ekonomia” ma swoje źródło w greckiej οικονομία i tłumaczy się to jako złożenie dwóch słów: οἰκος (oikos) – „dom” i νόμος (nomos), czyli „prawo, reguła”. Jest to więc obraz o prawach jakie obowiązują w domu Marie i Borisa.
Lafosse odsłania to, co zwykle dzieje się w małżeństwach i rodzinach głównie w czterech ścianach, co jest zakryte przed oczami postronnych widzów. Możemy się przyglądać na żywym organizmie ich rodziny, jak działa ekonomia tego związku.
Ironia twórcy wybrzmiewa w wielu warstwach. Służy temu prosty zabieg formalny: kamera nie wykracza prawie przez cały film poza granice domu bohaterów, widzimy ich codzienne życie, pozbawione kontekstu pracy, rodzin czy jakichkolwiek aktywności, o ile nie wprowadzą ich do domu partnerzy. Ta zgrzebność narracji umożliwia zajęcie pozycji wyłącznie obserwatora. Bardziej bezstronnie filmowałaby kamera przemysłowa. Wszystko, co dzieje się więc między Marie i Borisem jest ich dziełem, to oni są sprawcami zaistniałej sytuacji – głębokiego kryzysu, w którym znalazł się ich związek. Jeśli nawet pojawi się przez chwilę myśl, że to ona lub on jest winna/y zaistniałej sytuacji, już po chwili widzimy jak szale wagi się wyrównują, bo partnerzy wspólnie pracują na to, aby było tylko źle.
Małżonkowie są szczepieni ze sobą ściśle w bierno-agresywną figurę i wirują w tej pozycji niemal całą historię. Jurg Willi, niemiecki psychoterapeuta par określał taki sposób funkcjonowania związku terminem koluzji. Partnerzy nieświadomie dobierają się na zasadzie przeciwności, która nie jest na początku ujawniana i dopiero później zaczyna zaburzać funkcjonowanie pary. W tym związku to nie mężczyzna jest agresywny wprost. Boris kreuje siebie na ofiarę Marie i „tylko” próbuje dociec sprawiedliwości. Jednocześnie jego wycofanie, nieprzestrzeganie zasad, brak inicjatywy w znalezieniu i utrzymaniu pracy, brak współudziału w finansowaniu życia są agresywne wobec partnerki i dzieci. Ona rewanżuje się wprost: słowami, odrzuceniem, w końcu twardym postawieniem granic.
Kto ma rację? Na tym polega kunszt tego filmu, że nie jesteśmy w stanie na to odpowiedzieć. Lafosse jak wytrawny terapeuta par, nie chce być sędzią, chce zrozumieć swoich bohaterów. Ich intencje, ich uwikłanie i splątanie, co najlepiej widać w jakże różnej ocenie udziałów w ich wspólnym mieszkaniu przez każdego z nich. To wyraża się w pieniądzach, o czym kilka razy słyszymy, ale nie o pieniądze tu w istocie chodzi.
Ekonomia związku to przede wszystkim sposób myślenia o tym, co wspólne, jak to tworzyć i o to dbać. Boris i Marie tę umiejętność zatracili i pozostała im tylko walka o pieniądze w jawnie wyrażanych żądaniach. Widać jednak, że skoro ten spór trwa tak długo, pod spodem jest nadzieja na ocalenie rodziny i uniknięcie utraty związku. Jeśli nie tyle, to przynajmniej pragnienie, żeby to złudzenie całości jeszcze trochę trwało. Docelowo więcej na rozstaniu straci Boris i może dlatego tak skutecznie blokuje zakończenie związku, ale trudno z niewielu scen czułości nie odnieść wrażenia, że i Marie jest związana tajemniczymi więzami z mężczyzną, którego nienawidzi. Ta dynamika przeciwieństw powtarza się w każdej parze i tylko od jej zasobów i dążenia zależy czy pokona koluzję, czy też będzie zarządzać wspólnymi aktywami jedynie jak Boris i Marie.
Film Lafosse`a ma ten dodatkowy walor, że świetnie pokazuje też sytuacje dzieci w rozpadającej się rodzinie. Pomimo tego, że nie mamy wątpliwości, że obydwoje dorośli są bardzo zaangażowani w relacje z córkami, to ciągle jesteśmy świadkami ich niepokoju, dezorientacji i w końcu desperacji. Bo ta historia, która się toczy, wydawałoby się donikąd, ma swoje dramatyczne spiętrzenie i gordyjski węzeł zostanie w końcu przecięty.
Inwestycja w małżeństwo (2017) reż. Joachim Lafosse
Dodaj komentarz