Zmiana planów

„Zmiana planów” jest jak szekspirowska komedia pomyłek. Choć film ten tak lekko i smakowicie podany jest niczym różowe wino w czerwcowy wieczór, to jego finalny wydźwięk skłania do głębszej refleksji. Oto mamy pierwszy dzień lata, w Paryżu tradycyjnie obchodzi się Święto Muzyki: tysiące młodych ludzi na ulicach muzykuje i bawi się do upadłego. Oko kamery prowadzi nas jednak do wnętrza świeżo wyremontowanego mieszkania, gdzie pani adwokat Marie-Laurence wraz z bezrobotnym mężem – Piotrem organizują wystawne przyjęcie dla znajomych, przyjaciół, rodziny? Trudno powiedzieć jaki jest klucz, bo ludzie, którzy zasiądą do stołu raczej się znają słabo lub wiedzą o sobie niewiele.
Dojdzie więc do zaskakujących spotkań: Piotr spotka swoją dawna miłość sprzed lat, mąż przyjaciółki gospodyni – lekarz – swoją pacjentkę, a pan domu niczego nieświadom zaprosi kochanka żony, dekoratora wnętrz Jeana-Louisa. Nie to zestawienie jest jednak istotą tego filmu. Obserwujemy naraz kilka małżeństw, par w średnim wieku rozmawiających w miarę wypitych butelek wina coraz otwarciej i śmielej o życiu, swoich relacjach. Krótkie migawki, które otrzymaliśmy na wstępie, pozwalają szybko ocenić, ile w tym gry pozorów, a ile autentycznego kontaktu i chęci podzielenia się swoim doświadczeniem.
Reżyserka Daniele Thompson nie poprzestaje na tym. Pokazuje jak migotliwe i zmienne jest życie, jak nic nie trwa stale, a ciągle odmienia swoją postać. Zwłaszcza w relacjach damsko-męskich, w rodzinnych układach i układankach ta płynność jest niezwykła. Jak głosi tytuł oryginału „Kod do zmiany” – wszyscy niemal bohaterowie doświadczają w przeciągu roku zmiany właśnie. Przybywając owego czerwcowego wieczoru do mieszkania pani adwokat, nie mogą wejść, bo ktoś zmienił kod domofonu. Kod jest do zmiany, każdy potrzebuje nowego kodu, aby wejść na kolację. To rodzaj inicjacji, w której symbolicznie i nieświadomie ma udział każdy bohaterów. Gdyby wykonać zdjęcie tego towarzystwa – a właściwie robi to reżyserka, okaże się, że zaproszenie od pani adwokat za rok, na podobną kolację otrzymają już inni ludzie. Bynajmniej nie powiem jacy, aby nie odbierać przyjemności podglądania życia w jego ogromnej różnorodności. Dość powiedzieć, że jest to film, który świetnie pokazuje rozmaitość małżeńskich zachowań w chwili próby i nie każdy z bohaterów będzie potrafił wyjść z niej obronną ręką.
To co jest absolutnie dodaną wartością tego obrazu to reżyserski i aktorski kunszt, który powoduje, że trudne i nieraz ciężkawe tematy małżeńsko-rodzinne są tu podane w sposób niezwykle lekki, finezyjny i dowcipny. Dialogi pełne ciepła i dowcipu, zaskakujące – jak na mieszczański temat – zwroty akcji i komediowe sceny, jak choćby ta, gdy ojciec pani domu tańczy ze swoim podstarzałym zięciem rock’n’rolla, bo z młodszym towarzystwem jakoś im się tematy nie kleiły. Osobnym smaczkiem jest to, co Francuzi jedli na kolację: …polski bigos, potrawa, którą ktoś z uczestników przed przyjęciem scharakteryzował tak : „najpierw przez trzy dni wszystko śmierdzi kapustą, bo się go gotuje, a po zjedzeniu przez trzy dni wszyscy mają zgagę…”. Wszyscy jedli z apetytem, ale czy im smakowało, czy udawali, przekonajcie się sami.
„Zmiana planów” (2009) reż. Daniele Thompson
fot.: sensacine.com
Dodaj komentarz