Moje życie beze mnie
Kiedyś Steven Levine, współpracownik Elisabeth Kubler-Ross napisał książkę „Gdybyś miał przed sobą rok życia”. Już w podtytule nazwał ją eksperymentem świadomości. Starał się w niej pokazać, jak zmienia się ludzkie życie, gdy człowiek rzeczywiście staje przed jego realnym końcem. Levine wiedział o czym pisze. Przez lata wspierał umierających w ich ostatniej drodze, starając się uczynić ich ostatnią prostą życia pełną sensu i satysfakcji, nam oddalonym od namacalnej perspektywy końca, trudnej do wyobrażenia.
Film Isabel Coixet jest jakby ekranizacją zamysłu Levine`a. To jest film o umieraniu oraz o życiu, z perspektywy umierania. Poznajemy 23-letnią Ann, żonę i matkę dwójki ślicznych dziewczynek. Cała rodzina żyje skromnie w przyczepie kampingowej, przy domu matki Ann. Ona pracuje nocami na uniwersytecie sprzątając, on właśnie znalazł pracę przy wykańczaniu basenów. Ich codzienną krzątaninę na chwilę przerywa złe samopoczucie Ann. Po badaniu w szpitalu okazuje się, że ma zaawansowanego raka jajników, liczne przerzuty. Nie można już nic operować, pozostało jej dwa miesiące życia.
Ann naprędce wymyśla historię o anemii i ukrywa prawdziwe powody złego samopoczucia. Wieczorem, w kawiarni, szybko skreśla sobie plan zadań, które chce w życiu jeszcze zrealizować. Jakie to są zadania i skąd w tej młodej kobiecie tyle dojrzałości? – trudno powiedzieć. Jej postanowienia idą w dwóch kierunkach: troski o najbliższych oraz zasmakowania w życiu rzeczy, na które zawsze miała ochotę.
W zasadzie ten film, tak smutny, jeśli spojrzeć na los bohaterki, podnosi na duchu. Pokazuje jak bardzo Ann potrafiła wykorzystać tak ograniczony czas, aby żyć i doświadczać życia całą sobą. Konsekwentnie i starannie realizuje swój plan, punkt po punkcie. Wyobraża sobie swoje życie jako kontynuację w bliskich jej osobach. Zadba o męża i dzieci, aby jej-ich życie mogło dobrze się toczyć dalej już bez niej. Karkołomny to pomysł, bo jakiż wpływ może mieć na losy swojej rodziny? Im więcej się stara, tym bardziej odsłania się sens tego działania, zarówno dla niej, jak i bliskich. Trochę jak w baśni stara się sprawić, że będzie obecna w ich trwającym ciągle życiu i towarzyszyć w ważnych chwilach. Czy to możliwe? – wierzę, że tak. Poprzez tak proste gesty jak życzenia nagrane córkom na ich kolejne urodziny, mogą one w jakimś niewielkim stopniu zbudować obraz matki, a dzięki niemu poczuć się mniej odrzucone i zranione przez los.
Druga część planu może budzić kontrowersję. Ann, pomimo dobrej relacji z mężem postanawia doświadczyć „jak to jest z innym”. Od strony motywacji to zrozumiałe – zaszła w ciążę w wieku 17 lat, nie zdążyła przeżyć zakochania i miłości bez obaw o przyszłość, presji otoczenia, niepewności. Jest jak bohaterowie filmu „Choć nie goni nas czas” – chce spróbować, czego jeszcze nie próbowała. Pomimo autentycznej miłości do męża, zdradza go z innym mężczyzną. Fakt, że żegna się z życiem, zmienia jej wybory. Nie dowiemy się, jak odebrałby to Don, czy dowiedział się o pomyśle żony. Zastanawiam się, na ile właśnie ta szczególna sytuacja małżonków mogłaby wpłynąć, może nie na samą ocenę faktu, a bardziej na jego rozumienie i nie spustoszyć tego związku. Widz pozostaje zostawiony sam z jej osądem i jak zauważyłem po żywej dyskusji na filmwebie, to bynajmniej, nie jest to osąd jednoznaczny.
Moje życie beze mnie (2003) reż. Isabel Coixet
Dodaj komentarz