Spragnieni miłości
Temat tego filmu jest osobny: niespełniona miłość dwojga zdradzanych małżonków. Dodajmy wzajemna miłość. Przez cały czas spychana, odrzucana przez nich w imię kluczowego – jak mi się wydaje – zdania wypowiedzianego przez bohaterkę: „Nie będziemy tacy, jak oni”. Oni – ich małżonkowie, których twarzy nie poznaliśmy – zdradzili. Bohaterowie – nie zdradzą, wybiorą drogę jakże osobną i trudną: pogrzebią swoje uczucie, pomimo niezwykłego przyciągania, które odczuwają coraz mocniej.
Ciekawe, że Kar Wai usunął z filmu jedyną scenę erotyczną, która została nakręcona, jakby chciał pozostawić to uczucie właśnie platonicznym, nieskalnym. Główny bohater wyjeżdża do Singapuru, ona nie podejmuje tego ryzyka. Zostaje z wiecznie wyjeżdżającym mężem, choć jej związek rozpadnie się również.
Patrzymy na dwoje pięknych ludzi, którzy coraz bardziej wkraczają w świat swej miłości i jednocześnie ją odrzucają. Rzadko zdarza się oglądać tak sugestywnie przedstawioną ambiwalencję, napięcie uczuć. Widz staje się mimowolnie ich kibicem: powinni być przecież razem, właśnie dlatego, że „nie chcą być tacy jak oni”. Są przecież tak szlachetni i wierni, nie zasługują na taki los. Wong Kar Wai pokazuje ich w tym szczególnym momencie: widzimy zdradzanych, zranionych ludzi w momencie zawieszenia. Nie potrafią oni zmienić swojego życia, jakkolwiek miałoby ono się potoczyć. Nie walczą o stare związki, ale też wyrzekają się nowego. Zapewne życie wymusi jakąś zmianę, ale tego już w tym filmie nie zobaczymy.
Aby wzmocnić to wrażenie zawieszenia reżyser zastosował szczególną poetykę oprawy tego filmu. Powtórzenia stają się metaforą całości. Powtarzają się ujęcia, muzyka, przepiękne sukienki pani Chang, wypowiadane frazy. Wszystko to przywołuje wrażenie jakiegoś onirycznego marzenia, ciężkiego snu, niezrozumiałego, nieuchwytnego i magnetycznego zarazem. Zapętlenia, którego nie można przerwać.
Spragnieni miłości (2000) reż. Wong Kar Wai
Dodaj komentarz