Obce niebo
„Obce niebo” wzbudziło emocje, żeby nie powiedzieć – święte oburzenie. Historia dziecka odebranego przez urząd socjalny polskim rodzicom w Skandynawii, to coś, co się w Polsce nikomu w głowie nie mieści. Historia, dodajmy w jakiejś części inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Stąd tak zgodne postawy i krytyka polskiej publiczności „szwedzkiego socjalu”, „kolektywnej mentalności” i „wiary w państwo”. Najczęściej przywoływanym pierwowzorem literackim był „Proces” Kafki z jego ponurą wizją poddania jednostki tajemniczej i wszechmogącej machinie urzędniczej. Trudno interpretować inaczej sytuację rodziców, którzy przestraszeni nieobecnością córki po lekcjach, dowiadują się nagle od urzędniczki, że jest już ona w bezpiecznej rodzinie zastępczej, a wszelkie wyjaśnienia zostaną im udzielone nazajutrz w urzędzie. Dariusz Gajewski z konsekwentnie buduje napięcie, które trwa niemal do ostatnich chwil filmu.
Warto ten film zobaczyć jednak nie tylko dla różnic w mentalności Polaków i Szwedów, dobrego aktorstwa czy wspomnianego toposu walki jednostki z systemem rozpisanego tym razem na emigracyjną scenografię. Obraz Gajewskiego świetnie pokazuje jak bardzo może się różnić interpretacja najprostszych faktów w tej samej rodzinie.
Dotyczy to zarówno członków rodziny, jak i tych którzy zaczynają się tej rodzinie przyglądać z zewnątrz – nauczycieli, rodziców koleżanek córki, no i urzędników, którzy w końcu zainteresowali się Polakami.
Gajewski opowiada przecież do pewnego momentu historię jakich wiele – polskie małżeństwo z dzieckiem wyjechało do Szwecji w poszukiwaniu lepszego życia. On utrzymuje rodzinę, bo ma pracę, ona dorabia trochę w domu masażem. Córka chodzi do szkoły i jak to bywa w rodzinach emigrantów najszybciej przyswaja sobie miejscowe realia i język. Zaraz potem dowiadujemy się, że Ula zwraca na siebie uwagę w szkole, bo bywa agresywna. Źródłach tego napięcia kryją się w domu, w relacji Marka i Barbary. W zasadzie wszystko już się wydarzyło: on skończył w prawdzie romans z inną kobietą, ale złość i żal żony trwa. On jest wobec niej zazdrosny, być może ma ku temu podstawy, ale swoje niezadowolenie zamienia w agresję.
Na ten świat emocji rodziców patrzy Ula i w żaden sposób nie potrafi go sobie uporządkować i zrozumieć. Bo czuły i kochający tato, przekracza granice wobec mamy. Kiedy rodziców godzi seks, ona interpretuje to jako przemoc i sięga po pomoc z zewnątrz. Trudno się temu dziwić, że szuka jakiegoś rozwiązania. Skoro nikt z nią nie rozmawia w domu o tym, co się dzieje, zaufała pierwszym osobom z zewnątrz, które chciały porozmawiać, o tym co dla niej było zbyt trudne.
Można odczytać tę historię jako jeszcze jeden wariant kompleksu Edypa, kiedy córka rywalizuje o względy ojca i fantazje o tym, że to z nim kiedyś założą rodzinę. Matka staje się wówczas realną przeszkodą, aby fantazja mogła się ziścić. Choć tego w filmie nie ma wprost, to działania Uli można odczytywać jako rewanż i zawiść wobec matki.
Ale warto spojrzeć na tę opowieść jak na memento: wszystko, cokolwiek dzieje się w małżeńskiej parze jest bacznie obserwowane i interpretowane przez dzieci. Wszystkiemu dzieci nadają swoje znaczenie, nieważne jak odległe od realiów. Ponieważ żyją w rodzinie, więc tworzą sobie jej jakiś wewnętrzny obraz. I właśnie zgodnie z logiką tego obrazu będą postępować. Świetnie, jeśli logika dzieci i rodziców jest tożsama. Przykład polskich emigrantów pokazuje, że może być inaczej. Cała reszta, ów kafkowski wymiar szwedzkiego socjalu to tylko konsekwencja, tego, co zadziało się w tej rodzinie wcześniej.
Obce niebo (2015) reż. Dariusz Gajewski
Dodaj komentarz